Firma ORGANIQUE Od
ponad 10 lat produkuje naturalne, zdrowe i przyjazne środowisku kosmetyki
do pielęgnacji ciała i twarzy. Kosmetyki poleciła mi koleżanka,
która sama stosuje i jest nimi zachwycona.
Pierwszym
kosmetykiem, jaki wypróbowałam był naturalny szampon do włosów w mydle. Użyłam
go dwa razy, moje włosy zrobiły się po nim sztywne i szorstkie. Długo doprowadzałam
je do stanu poprzedniego. Po tych doświadczeniach wiem, że nie kupie w tym
sklepie nic czego używa się do włosów.
Kolejnym
produktem była maska algowa na twarz.
Firma w swojej ofercie posiada maskę: żurawinową, oliwkową, borówkową, z
papają, maskę przeciwtrądzikową i przeinaczoną do delikatnych okolic oczu.
Zdecydowałam
się na maskę oliwkową.
Jak
podaje producent jest to maska przeznaczona dla osób, które mają problem ze
skóra przesuszoną, pozbawioną jędrności oraz skłonnej do podrażnień. Czyli jak najbardziej maska przeznaczona do skóry takiej jak moja :).
Co
daje maska?
Maska
nawilża, łagodzi i spłyca zmarszczki, ale czy na pewno? Moim zdaniem z
pewnością nawilża i łagodzi jeśli chodzi o kwestię zmarszczek nie mogę się
wypowiedzieć ponieważ nie stosowałam jej na tyle długo abym mogła wypowiedzieć
się na ten temat.
Jak
używa się maski?
Frajdę
sprawiło mi przygotowanie maski do użycia.
Ponieważ w sklepie otrzymujemy saszetkę z proszkiem, który należy zmieszać z odpowiednią ilością wody. Maskę nakładamy na twarz, należy odczekać
około 15 minut do momentu zastygnięcia maski na twarzy,a następnie zdjąć ją w
jednym kawałku.
Cała
saszetka starczyła mi na dwie aplikacje (twarz i dekolt). Cena: około 20 zł.
Czy
kupię ponownie produkt?
Nie mam pojęcia, maska nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia. Jeśli wpadnie w moje ręce z pewnością się nie zmarnuje :).
Plusem
jest to, iż maska faktycznie nawilża i daje uczucie odświeżenia. Polecam ją
osobą, które podobnie jak ja większość dnia spędzają w klimatyzowanych
pomieszczeniach. Moja cera z tego powodu
jest wysuszona i skłonna do zaczerwienień i podrażnień.
Ostatnim produktem, na który się zdecydowałam był peeling z linii brązująco-ujędrniającej
Linia charakteryzuje się pobudzającym i
apetycznym zapachem czekolady . Według producenta kosmetyki z tej serii mają
stymulować produkcję endorfin skórnych (szczerze powiem, że nie wierze, iż
wysmarowanie się balsamem może spowodować produkcję endorfin) , redukuje cellulitu,oraz nadanie skórze delikatny i równomierny koloryt lekkiej opalenizny.
-jeśli
chodzi o konsystencje to nie różni się zbytnio od tych, które stosowałam do tej
pory.
-zapach,
z całą pewnością na plus, intensywny kakaowy.
-
skóra po jego zastosowaniu była przyjemna w dotyku i nawilżona.
-
jeśli chodzi o redukcję cellulitu ja zdecydowałam się na małą próbkę, która starczyła mi zaledwie na 4 splikacje więc nie mogę wypowiedzieć się na ten
temat.
- czy moja skóra uzyskała koloryt lekkiej
opalenizny? Zaraz po zastosowaniu zapewne tak ale zaraz po zmyciu peelingu efekt
znikał. Myślę, że efekt opalenizny będzie utrzymywać się przy systematycznym
stosowaniu masła do ciała z tej serii.
-
minusem jest stan mojego brodzika zaraz po spłukaniu peelingu, najpierw szorowałam peelingiem ciało, a później musiałam szorować brodzik z peelingu.
-
Czy kupie peeling ponownie? Aktualnie jestem w posiadaniu Peelingu cukrowego-
mleko z lychee. Zobaczymy, który z peelingów bardziej przypadnie mi do
gustu.